„Żałuję, że nie miałam takiej nauczycielki, ale powiedziałam jej, że w tej szkole się marnuje. Że powinna iść do dużej firmy. (…) Po co harować za marne grosze? Użerać się z dzieciakami, gdy angielski ma się w jednym palcu? Stać ją na więcej. Zdecydowanie. Zapytała mnie, kogo bym chciała, by uczył moje dziecko. Jakiś niespełniony, przypadkowy człowiek, który w szkole pracuje za karę, jest sfrustrowany zarobkami i nie znosi młodzieży? Odpowiedź znała. Wiem, że takich Ilon jest więcej. I mam nadzieję, że kiedyś moje dziecko na taką trafi. Nie idealną, bo takich nie ma, ale na taką, która lubi uczyć i po prostu jej się chce.”
Czy wiesz, jak naprawdę wygląda życie nauczyciela?
Takiego, który lubi swoją pracę i się do niej codziennie przygotowuje…? Ten tekst nie będzie jednak po to, by użalać się nad sobą (skoro sama jako nauczyciel pracuję) ani brać w obronę przedstawicieli tej profesji. Nie będzie o tym, że każdy nauczyciel zasługuje na to co najlepsze, zwłaszcza na lepszą pracę, bo… tak nie jest.
Dziś z perspektywy czasu myślę, że gdybym mogła cofnąć czas, chciałabym zostać… nauczycielem języka polskiego.
Ale dziś nie o tym…
Będzie o tym, że każdego dnia spotykamy lub tylko mijamy różnych ludzi. Przechodzimy obok nich, czasem nawet zatrzymujemy się razem na dłużej. Nieraz osądzamy ich jedynie na podstawie wyglądu lub krótkiej wymiany zdań. Oznacza to, że nie wiemy o nich właściwie nic. Zdaje nam się jednak, że znamy ich dobrze, a nawet lepiej. Wiemy, co czują, co powinni czuć. Oceniamy, ile mają lub nie w głowie na podstawie długości spódniczki, która była i tak za krótka. Wiemy, że lepiej byłoby, gdyby przytyli, a jeszcze lepiej, gdyby schudli. Gdyby zostawili męża, co to zdradzał z kochanką lub żonę, która bije. Tak – przemoc zdarza się nie tylko ze strony mężczyzn. Biją także kobiety. Potrafią być zimne i wyrachowane, a mężczyźnie – ofierze nie wypada jest szukać nigdzie pomocy. Tak myślą ofiary. Bez względu na swoją płeć.
Możesz świetnie wyglądać lub robić karierę.
Możesz wieść z pozoru dobre, poukładane życie. Kiedy jednak zamykasz drzwi, zasuwasz od razu zasłony, żeby nikt nie widział, ile pustki jest w Twym sercu. Spragnionym miłości, a jednak zamkniętym na nią. To dlatego, że ktoś kiedyś Cię zranił, że zostawił zadrę w sercu. Może nawet ona już się zabliźniła, ale Ty wkładasz na siebie co rano swój kapok. Owijasz się nim szczelnie, tak żeby nic nie poczuć. Nie chcesz przecież, żeby ktoś znowu Cię zranił, więc na wszelki wypadek nikogo do siebie nie dopuszczasz. Dlatego opuszczasz zasłony jeszcze niżej i szukasz ucieczki w jedzeniu, w sporcie uprawianym nałogowo lub w opiece nad dziećmi, które przecież kiedyś i tak dorosną, i odejdą, bo będą miały swoje własne życie. Ty zaś boisz się znowu zaufać lub boisz się, co ludzie powiedzą. Co powiedzą, kiedy pogonisz męża za zdradę lub okaże się, że Twój syn to gej? Był przecież takim fajnym chłopakiem, a tu takie coś. Nie tego się spodziewałeś. Nie tak sobie wyobrażałeś swoją i jego przyszłość. Przecież wszystko już było obmyślone, ustalone i zaplanowane. Może tylko nie to, że za chwilę ktoś, po kim się tego zupełnie nie spodziewasz, zrani Cię…
Czy dasz radę jeszcze raz komuś zaufać?
Czy otworzysz się na ludzi? Tyle wiemy o sobie, że to ciągle mało. Sami dla siebie jesteśmy zagadką. A tych zagadek jest tyle, ile portretów ludzi dookoła. A każdy z nich jest inny. Każdy portret malowany jest inną historią.
Dodaj komentarz