Antystresowe gadżety, bo o nich mowa, miały tu zostać opisane już dawno temu. Jednak zwykłe codzienne sprawy, takie jak przygotowania do Świąt i same Święta, okazały się ważniejsze od kolejnego wpisu. Bo szczerze… więcej działam niż piszę. A więc kupuję kolejne pomoce, sprawdzam, jak się mają w praktyce, a jak mi starczy czasu, to czasami coś o nich tutaj wspomnę. Do rzeczy więc…

Po co mi one?

Lubię przychodzić z różnymi nowymi rzeczami do pracy. To takie moje małe fetysze, które są źródłem mojej naprawdę wielkiej satysfakcji. Okazuje się, że ich przydatność jest wielka w pracy z dziećmi. Poniżej lista zalet i zastosowań:

1. Wzbudzają zaciekawienie wśród dzieci.

Zwykle ten czy inny gadżet wywołuje mniejszy lub większy zamęt w grupie. Nagle okazuje się, że niezbyt chętnie uczestniczący w zajęciach Henio krzyczy: „Mam taki sam!”. A inni próbują się przebić ze swoim tekstem: „A gdzie pani to kupiła??? Jakie fajne!!”

2. Są wstępem do rozmowy. Neutralnym, bezpiecznym tematem.

Ot tak, można każdego niewinnie zaczepić o taki gadżet i nie poczuje się on nic, a nic napastowany przez wścibskiego psychologa! Taki bajer.

3. Otwierają usta nieśmiałym i wycofanym dzieciom.

Pod pozorem niewinnej rozmowy zarzucam wraz z gadżetem niewidzialną sieć wokół dziecka, które mnie interesuje, a które bez pomocy tej zabawki nigdy nie dałoby mi się w ową sieć złowić. Ot, taka przynęta. Mam taką dziewczynkę, do której nie udało mi się dotrzeć przez poprzednie lata i skłonić ją do spontanicznego kontaktu/rozmowy. Dopiero niby przypadkowa rozmowa na korytarzu dotycząca mojej zabawki, którą machałam wówczas uparcie, przełamała jej mur milczenia.

4. Są elementem porządkującym pracę grupy.

Pracujemy z dziećmi zgodnie z zasadą: „Kto trzyma gadżet, ten może mówić.” Dodatkowo wolno do woli przez chwilę testować, naciskać, rozciągać, miażdżyć. Dzieci są baaardzo kreatywne w tym względzie, uwierzcie!

5. Dają radość i wywołują uśmiech. Zawsze!

Tym samym rozluźniają, sprawiają, że dzieci choć przez chwilę zapominają o swojej masce, za którą się chowają. Albo o złości, która je zalewa falami.

6. Stanowią doskonały przerywnik w pracy. Umilają czekanie, a jednocześnie wzmacniają koncentrację uwagi.

To element zabawy, który pozwala na chwilę zająć ręce i głowę czymś innym niż nudne zadanie, które zasadniczo w danym czasie wspólnie wykonujemy. Przerwa jednak nie jest w tym wypadku bezczynna, dziecko wzmacnia swoją koncentrację uwagi i uważność. Dodatkowo weźmy takie namiastki kostki Rubika – dzięki nim dziecko musi przez chwilę pogłówkować (trenuje logiczne myślenie).

7. Wyciszają i odwracają uwagę.

Nie tylko dzieci, ale również dorosłych. Przetestowałam, że jeśli na stole leżał np. Pop It, to rodzice, którzy przychodzili do mnie na rozmowę, najczęściej brali go do rąk i wytrwale męczyli przez resztę lub większość rozmowy. No chyba, że nie mogli tego zrobić, bo to ja byłam pierwsza!

8. Pomagają w doskonaleniu koordynacji wzrokowo – ruchowej, a także stymulują zmysł dotyku.

Coraz więcej dzieci ma trudności w obszarze integracji sensorycznej i tu rola takich zabawek okazuje się nie do przecenienia. Możemy doskonalić umiejętności z zakresu motoryki małej (sprawność rąk) dziecka w zabawie.

Poniżej zabawa z wykorzystaniem słodkich kulek i Pop It. Zadaniem dziecka jest ułożenie za pomocą pęsety określonych kształtów (tu: cyfra1).

9. Dzięki nim nauka jest przyjemna.

Właściwie wszystkiego – kolorów, liczenia, zwłaszcza szybkiego w rytm muzyki w połączeniu z energicznym klikaniem w Pop It.

10. Łatwo je ze sobą zabrać, zmieścić.

Małe gabaryty i waga sprawiają, że możemy je wszędzie zmieścić, więc nie zapominamy o nich często, dzięki czemu jeszcze bardziej spełniają swoją rolę.

Zachęcam Was więc do wydania kilku, kilkunastu złotych do zakupu takich gadżetów i wykorzystywania ich na co dzień przez dzieci. Przyznam, że bardzo ubodło mnie, gdy kiedyś byłam świadkiem, jak jedna z mam powiedziała do swojej córki, że nie kupi jej takiego bzdurnego zestawu w markecie, bo to niepotrzebne. Obie wyglądały na takie, którym nic pod względem materialnym nie brakuje. Czasami nie widzimy, że proste i tanie rzeczy mogą być naprawdę przydatne.