Kiedy więc myślisz, że nic gorszego nie może Cię już spotkać, zdarza się TO…

Po 3.5 roku prowadzenia swojego bloga, kiedy już wydawało mi się, że wspięłam się troszkę na swoją górę niczym Syzyf, bo czasem nawet mnie ktoś pochwalił za to, co napisałam…

Mój blog spadł z hukiem tak samo jak Syzyfowy ciężki kamień… i zatrzymał się u samego podnóża mojej góry.

Pora więc zacząć wspinaczkę od nowa.

Zaczynam pisać już dziś, kiedy to siedząc w domu zastanawiam się nad tym, co w życiu liczy się najbardziej. Przychodzą mi więc na myśl w sytuacji ogłoszonej wczoraj pandemii tylko dwie rzeczy do głowy: zdrowie i rodzina. No i spokój.

Żadnej z tych rzeczy nie można kupić. Żadna nie ma ceny, bo są bezcenne…

Ile warte jest nasze życie w obliczu tego, ile osób zachoruje każdego kolejnego dnia?

Czy jesteśmy gotowi na to, co nas spotka jutro?

Kupiłam wczoraj świeżą bazylię, bo dawno jej nie jedliśmy, a w sklepie poczułam ten nieziemski zapach i pomyślałam sobie: Co jeśli to ostatni raz, kiedy ją jem? Przecież warto zatrzymać się czasem na chwilę. Choćby i po to, żeby doświadczyć czegoś po raz kolejny lub nawet ostatni…

Dziś też, z racji urlopu jaki wzięłam w pracy, postanowiłam oddać się układaniu puzzli. Mnie osobiście to bardzo uspokaja. To taka fajna „strata czasu”.

Nie miej wielkich pragnień i wielkich marzeń. Ciesz się chwilą, którą masz i codziennością, która jeszcze jest Ci dana. Ciesz się z małych rzeczy, bo nigdy możesz nie doczekać tych wielkich.

Bądź zawsze sobą. I bądź ze sobą szczęśliwy.

Wiecie, nawet to co najgorsze czegoś nas uczy.

Mam nadzieję, że blog będzie inny. Lepszy.

I że nowe wpisy będą pojawiały się tutaj jak najczęściej.

Życzę Wam zdrowia.