Lubimy szukać winnych.

Winą obarczamy innych – męża lub teściową, rodziców i związane z nimi nieudane dzieciństwo. Czasami szefa w pracy lub kierowcę, który przypadkowo zajechał nam drogę rano, kiedy spieszyliśmy się do pracy.

Nadto jednak lubimy winić siebie.

Choć z drugiej strony poczucie winy jest niewygodne, więc chętnie i często staramy się zrzucić je ze swoich ramion. Bo ten ciężar jest nie do zniesienia…

Kiedy dwoje ludzi się rozstaje/ rozwodzi, ludzie snują domysły i pytają, dlaczego.

I szukają winnych.

Na pewno to przez to, że jego matka ciągle się wtrącała.

Albo przez te jego ciągłe skoki w bok.

A może ona przestała się już starać i jej nie zależało?

Czy można tak naprawdę znaleźć jednego tylko winnego i czy to ma sens…?

Kiedy dwoje bliskich sobie kiedyś ludzi, nagle zaczyna się sobą nudzić i oddala się od siebie.

Kiedy wolą czas zamiast razem, spędzać z innymi osobami.

Kiedy wyszukują niezliczone powody, żeby móc wyjść z domu, wspólnego, którym kiedyś się tak bardzo cieszyli.

Zabija nas rutyna, kredyty, codzienność, szara i nieznośna.

To, że nie jest jak w reklamie, że nie odnosimy sukcesu za sukcesem, a podwyżki i awanse nie spotykają nas na każdym kroku.

A nawet jeśli są, to za lepszym życiem i większymi pieniędzmi nie ma ciepła i rozmowy, tylko coraz większa obojętność i obcość.

Może o to chodzi w tej książce, żeby spojrzeć na życie bohaterów, a nawet swoje własne i zadać sobie pytanie:

Co tak naprawdę liczy się w moim związku?

Czy umiem docenić swoją drugą połówkę za to, jaka jest, co robi, za to, że się dla mnie stara?

Czy jestem takim człowiekiem, jakim byłem kiedyś?

To ostatnie pytanie raczej zakłada odpowiedź przeczącą, bo nikt z nas nie stoi w miejscu i normalne jest to, że się zmieniamy wraz z upływem czasu.

Tylko czy nasza zmiana oznacza zmianę w kierunku kogoś, kto bardziej dba o swój związek i stara się o to, by jego partner był z nim szczęśliwy każdego dnia…

Czy może raczej oznacza zatopienie się w tej szarej codzienności, która potrafi być tak bardzo nieznośna, że jesteśmy ją w stanie jedynie nienawidzić.

Tyle tylko, że to jej nie zmienia.

A czyni bardziej szarą lub nawet czarną…

Co tak naprawdę doprowadziło do śmierci żony głównego bohatera?

I czy odpowiedź jest taka oczywista, jak nam się na końcu zdaje…?