Dawno nie było żadnego wpisu na blogu. Nadszedł więc ten czas.

Ostatni rok szkolny był dla mnie bardzo trudny.

Praca w 7 różnych placówkach, z których każda ma swoją własną specyfikę, wymagała ode mnie bardzo dużo zaangażowania, samozaparcia i dobrej organizacji pracy. Kiedy ktoś narzeka, że mu źle się gdzieś pracuje, zawsze mówię mu (lub w duchu tylko sobie myślę), że pracę naprawdę można zmienić. Po to, żeby być bardziej usatysfakcjonowanym. No skoro jest Ci tak źle tam, gdzie jesteś…? No chyba że chodzi tylko o to, by tak ponarzekać i poużalać się nieco nad sobą, to ok.

Nie lubię, gdy narzekają ludzie młodzi, bo oni naprawdę mogą coś zmienić.

Ale… czasami to nie jest łatwe, wiem to. Tyle razy zaczynałam już pracę w nowych miejscach, że dziś mam pewność, że elastyczność to najlepsza cecha na rynku pracy. Kiedy potrafisz odnaleźć się w różnych warunkach i nie zwariować. Każdy z moich dyrektorów jest inny. To 5 kobiet i 2 mężczyzn. Nie ma wśród nich dwóch takich samych stylów zarządzania placówką. Jedne odpowiadają mi bardziej, inne mniej, ale… odnaleźć muszę się wszędzie. A jak nie potrafię, to idę dalej, w inną stronę. Polecam to każdemu, warto się przekonać. Nowe miejsce pracy to najczęściej nowe obowiązki, wyzwania. I jak bardzo wyświechtanie by to nie brzmiało, to także nowe możliwości przed Tobą. Pytanie tylko, czy jesteś na to gotowy…?

Bo przecież dobrze wiadomo, że lubimy czuć się pewnie.

Wstajesz, idziesz do znajomej roboty, gdzie widzisz znajome twarze. Robisz to co zawsze od wielu lat i jest Ci z tym dobrze. Niby trochę uwiera Cię ta powtarzalność i znudzenie, jakie Cię już dopadło, niby szef Cię wkurza, ale tłumaczysz sobie, że nigdzie nie jest łatwo (oj nie jest!) i że lepszy znany wrogi Ci szef niż nowy, po którym nie wiadomo czego można się spodziewać. I tkwisz w tej swojej pracy niczym w matni. Czekasz na jakiś cud, a prawda jest taka, że tracisz czas. Dobro, którego nie zdołasz nigdy kupić ani rozmnożyć.

Twój rozwój zaczyna się tam, gdzie kończy się poczucie komfortu.