„Ludzie, którzy znali Ericksona osobiście, twierdzą, że trudno było odróżnić w jego wypadku osobę prywatną od terapeuty. W przeciwieństwie do większości z nas nie dzielił swego czasu na czas pracy i czas wolny od pracy. (…)

Z pewnością dla Ericksona praca stała się stylem życia. (…) Kiedy tylko ktoś zgłaszał się do niego jako pacjent, gotów był zrobić absolutnie wszystko, by mu pomóc.

(…) będąc klientem Ericksona po prostu czujesz, że jest on skoncentrowany wyłącznie na tobie. (…) niewątpliwie ogromną zasługą Ericksona było dawanie swoim klientom poczucia, że nigdy dotąd nie poświęcano im tyle uwagi i nigdy nie byli tak doskonale rozumiani. (…)

„Waszym podstawowym założeniem w pracy z klientami – mówił swoim uczniom – musi być uświadomienie sobie tego, że każdy z nas jest inny. Nie ma dwóch takich samych osób.” (…)

Ericksona wyróżniała jego autentyczna umiejętność wczuwania się w czyjeś położenie. Dlatego mógł być pomocny tak wielu ludziom w ich nieraz bardzo poważnych problemach, a niekiedy całkiem dziwacznych.

(…) Erickson zawsze pełen był głębokiego szacunku do każdej osoby, która przed nim stawała.”

O czas wolny/prywatny dla siebie warto byłoby zadbać myśląc o własnym zdrowiu psychicznym, ale… Wszystko inne brzmi idealnie, co nie?

Takim terapeutą chciałabym zostać.

Takiego terapeuty szukajcie, jeśli macie potrzebę skorzystania z fachowej pomocy.

Przedstawione fragmenty pochodzą z książki „W cztery oczy. Rozmowy z twórcami terapii rodzin…” Richarda Simona wyd. GWP, Gdańsk 2001r.

Prezentują one sylwetkę Miltona Ericksona (1901-1980) – terapeuty, psychologa, którego pasją stała się hipnoza. Jego rada dla wyznawców „terapii Ericksonowksiej” była taka:

„Nie starajcie się korzystać z technik opracowanych przez kogoś innego. (…) Nie próbujcie iść za moim głosem, moim rytmem. Spróbujcie znaleźć swoją własną drogę.”